22.08.2015

Baterie nam w tym domu niepotrzebne

Nasza wyobraźnia jest napędzana energią słoneczną i wiatrem. Bo po co komu tony piszczącego i migającego plastiku jak są (kolejność nieprzypadkowa):

- drewniane spinacze do wieszania prania
- wszelkiej maści nakrętki
- koc
- pudełka kartonowe
- liść (duży i zawsze w liczbie pojedynczej)
- tekturowa rura
- sznurówki
- papier toaletowy
- pudełka po nitkach dentystycznych
- kij od szczotki
I tak dalej... 


Zabawa tekturową rurą

Nasz Potomek minimalizm i eko podejście odziedziczył w genach i wyssał z mlekiem matki. Skłamałabym gdybym powiedziała, że w ogóle nie mamy plastikowych zabawek i że nic u nas nie piszczy po naciśnięciu guzika. Ale czy uwierzycie, że jeszcze nigdy nie byliśmy w sklepie z zabawkami? Tak naprawdę to oprócz paru zestawów używanych puzzli, literek i figurek zwierzątek z ebaya wszystkie zabawki Daniela są po jego kuzynce (łącznie z ulubionym różowym samochodzikiem jeździkiem). Bardzo jednak pilnujemy, żeby nie zasypała nas sterta plastiku. Najbliżsi i mniej bliscy są grzecznie pouczeni, że zamiast nowych zabawek wolimy książki albo nowe gacie i to najlepiej z odzysku. Poza tym Póki-co-jedynak i tak gardzi większością podsuwanych mu zabawek a te, które akceptuje nudzą go w niebywale szybkim czasie.

Aby zaradzić nudzie i bałaganowi wprowadziłam ideę dwóch pudełek. Jedno pudło stoi na parterze a drugie na piętrze. Pierwsza zasada jest taka, że jeśli zabawki zaczynają się wysypywać z pudeł to czas na ich przegląd i pożegnaniu się z tymi mniej używanymi. Druga zasada, która sprawia, że zabawki zyskują nowe życie, to chowanie kilku zabawek na tydzień/dwa do szafy. Jaka jest radocha jak je z powrotem wyjmę! 

Puste pudło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz